gdy o Zubce mówić poczęła, że radaby o rodzinie i sytuacyi coś wiedzieć — wyrwało mu się:
— Ja tych Zubków wiem!
Spojrzeli nań wszyscy, mocno zdumieni, bo zkądże człek od tylu lat przesiadujący w Kurzeliszkach, mógł znać tych Zubków, gdzieś za krajem świata osiadłych.
— A asindziej ich zkąd znasz? podchwycił stary.
Nastąpiło milczenie, Czuryło się skonfundował, w głowę poskrobał.
— Co ja plotę? — poprawił się — jako żywo, zkądbym ich miał znać? To się rzekło z prędkości; chciałem powiedzieć, że się jużci o nich dopytać czegoś będzie można.
— A to chyba — potwierdził stary, bo gdzie, zkąd, jakby asindziejowi znajomość Ich przyszła?
Pani Szczepanowa, która bliżej stała, i, jako kobieta, bystrzejsze miała i przenikliwsze wejrzenie, dostrzegła takiego coś dziwnego w twarzy Czuryły, — iż się mocno zdumiała. Nienaturalna konfuzya, zacięcie ust, jakby się chciał za język ukąsić, mina którą zrobił mimowolnie, pochwycony za słowo niebacznie wymówione — utwierdziły ją w przekonaniu, że Czuryło coś wiedział o tych Zubkach, tylko się na razie przyznać nie chciał.
To też gdy później z mężem poszli do swojego pokoju, Czuryłę zostawiwszy na sepecie, p. Podkomorzyna zwróciła się do męża i szepnęła mu:
— Wiesz — wiesz, z tym Czuryłą coś się dzieje niezrozumiałego! My go tyle lat widujemy codzień, kochamy go, szanujemy, a doprawdy nie znamy. Ten człowiek ma jakieś sekreta w życiu.
— Proszę cię, uważałeś jak mu się o Zubkach wypsnęło?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.