Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

w bardzo krótkim przeciągu czasu, lub są w niém tajemnice, których lękasz się odkryć przedemną?
— Tajemnic nie ma w tém żadnych, odezwał się nareszcie Zygmunt: pani dwa razy przechodziła przez nowicyat stanu małżeńskiego, który się zowie tak niesłusznie miodowym miesiącem, znasz więc lepiéj niż inni, że te chwile przedmowy do pożycia są trudne i nudne. Otoż my właśnie stajemy w tym progu...
— Tak, z którego się ludzie często na wieki rozchodzą nadąsani, dodała hr. Klara: o! wiem bardzo dobrze! Widzę jednak, że mnie chcesz zbyć ogólnikami... à la bonne heure, nie będę cię więc pytała o nic, dowiem się wszystkiego od Olimpki. I może to być przyzwoitszém a łatwiejszém niż badać pana...
Zygmunt zdawał się namyślać głęboko, a hrabina dawała mu czas do postanowienia co miał począć. Szli z wolna brzegiem jeziora. Ponury wyraz twarzy Zygmunta, bądź co bądź w nowożeńcu niezwyczajny, którego on pozbyć się nie mógł, widocznie intrygował hrabinę. W téj chwili małżonek pięknéj Olimpii strwożony myślał o jedném tylko: czy towarzyszka i przyjaciołka jego żony wiedziała o wielkiéj tajemnicy, którą on rad był ukryć przed całym światem? Hrabina czytając w twarzy zakłopotanie, przypisywała je położeniu Zygmunta, którego się z charakteru Olimpii domyślała.
— Bądź pan spokojny, rzekła z cicha: nie chcę go męczyć więcéj pytaniami niewłaściwemi. Mówmy o rzeczach obojętnych... Długo zabawicie w Genewie? Czy jedziecie ztąd do Włoch? kiedy? jak?
— Prawdopodobnie, wypocząwszy tu nieco, odezwał się Zygmunt. Zależy to zupełnie od Olimpii, do któréj woli ja się zastosuję. Ona nic jeszcze nie postanowiła.