— Za bilety się nie gniewa, bom się umiał dobrze znaleźć...
To mówiąc, ruszył najprzód napić się absyntu, a potém za interesami.
∗ ∗
∗ |
W pierwszych scenach tego opowiadania Zygmunt dał się już nam poznać po części. Wychowanie, wpływ ojca, życie uczyniły go jednym z tych ludzi, którzy nic nie widzą przed sobą nad interes własny. Zaczynają oni zwykle od tego, że się przed opinią publiczną osłonić usiłują i czyściejszymi ukazać chcą się, niż są w istocie, a kończą jak on, idąc z jednych ustępstw w drugie, że psu oczy sprzedają, wedle pospolitego wyrażenia...
Zygmunt razem z szanownym ojcem swym był tego przekononia, że bogactwo pokrywa wszystkie plamy, jakie się przy zdobywaniu go dostało. I niemożna się im obu dziwować, bo w społeczeństwie naszém dosyć dać dowód tego najwyższego rozumu, jakim się pieniądze zdobywa, ażeby w niém pierwsze uzyskać stanowisko. Imiona i familie upadają, bo zrujnowanym najpiękniejszych rodzin spadkobiercom społeczność nie przebacza ruiny, natomiast zapomina podłość największą tym, co się dorobili grosza.
Pieniądz pokrywa wszystko; pieniądz jest rękojmią konserwatyzmu, którym wyższe hołdują sfery, pieniądz wyświęca ludzi na praktycznych, pieniądz daje im przywiléj rozumu....
Najarystokratyczniejsze rody gotowe oddać córki, żenić synów z najbrudniejszych facyendarzy potomkami, byle w posagu szły miliony. Mieliśmy przykłady ludzi skalanych zbrodniami, których społeczeństwo