Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

dni całe, strzegąc się tylko zawsze jedną brać łódkę aby się nie zdradzić. W kilka dni villa Serena (tak się zwała) stała się z owéj dzikiéj do niepoznania piękną i uroczą... Ogrodnik wyświeżył park, rzemieślnicy ubrali domek, pomalowano ściany, naprawiono wodotrysk... każdego dnia jedno z nich tu coś przynosiło, aby gniazdko przystroić. Olimpia kupiła fortepian, wazonami ostawiono ganki, i życie wstąpiło w ten martwy niedawno złomek, który już się chylił ku ruinie.
Z niepokojem o jutro, ale pewni, iż zwyciężyć muszą, cokolwiek im na drodze stanie, kradli tu dni szczęścia, nie śmiejąc mówić jeszcze o zapewnieniu go sobie... Olimpia z pogardą zawsze odzywała się o Zygmuncie. Choroba jego i przyjazd szambelana nadewszystko zamącił te dni złote... Czuła ona, że stanowcza chwila się zbliża...
Po pierwszym wieczorze, ojciec Zygmunta rozważywszy dobrze położenie swoje i jego, rozmyślając jakby wyjść można z tego zawikłania, przyszedł do przekonania, aby układy jakieś zrywające małżeństwo byłyby zawsze najnieszczęśliwszemi dla nich. Trzeba było Zygmunta utrzymać na stanowisku męża bądź co bądź. Z razu wprawdzie przypuszczał, że się to może skończyć indemnizacyą; noc i długie a mozolne rozpamiętywanie o położeniu ich obu w obywatelstwie przekonały go, że lepiéj znosić niekoniecznie przykładne postępowanie żony niż pójść zapłaconym precz, i to jeszcze w kilka tygodni po ślubie.
Z kilku słów Klary wnosił, iż tu mu pewnie będą stręczyli układy, może nawet bardzo korzystne: lecz Olimpia nie było panią majątku, matka i ojciec z pew-