trzeć w przyszłość. Przeciwnie hrabina wmieszana w tę sprawę, która ją jak romans zajmowała, i o któréj rozwiązanie bardzo była troskliwą, wpadała na różne domysły, i niepokoiła się. Ale z szambelana coś dobyć bardzo było trudno. Próbowała starego trochę bałamucić — pochlebiło mu to, ale się nie dał; grzecznościami wypłacił się sowicie — nie wydał z niczém. Co najwięcéj ubolewał nad tém, że Zygmuntowi tak się w progu nowego życia nie szczęści...
Okoliczność drobna naprowadziła Klara na odkrycie rachuby szambelana.
Pisząc list do matki Olimpii i oddając go na pocztę, szambelan zabezpieczył się rewersem, który obok zawsze przepełnionego mnóztwem notatek pugilaresu schował do kieszeni. Trzeciego dnia chcąc hrabinie pokazać wypis jakiś z gazety, dobywał tego pugilaresu, kartka wypadła na ziemię. Klara widząc ją nie ostrzegła go, została więc pod krzesłem. Po wyjściu barona, podniosła ją hrabina, wyczytała w niéj dowód, że list wyszedł do matki Olimpii i przestraszyła się niezmiernie... Pobiegła z tym rewersem do Olimpii. Olimpia tylko co powróciwszy z Sereny, siedziała otulona słodkiemi wspomnieniami na kanapie, gdy Klara kręcić się około niéj zaczęła.
— Wszystko to bardzo heroiczne i piękne, że ty tak nie myśląc o jutrze, z odwagą patrzysz w przyszłość i niczém nie dajesz się strwożyć, żeś cała utonęła w twém szczęściu.. Ale, moja Olimpio, gdy Zygmunt wyzdrowieje, gdy szambelan się rozpatrzy (jego, między nami mówiąc, za niebezpieczniejszego mam od syna), gdy przyjdzie do czegoś stanowczego... powiedz mi: cóż będzie? co będzie?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.