panem a panią przyszło do tego, że gdy wyjeżdżała, choć ją kochał, wyrzec się jéj musiał. Płochą była bez miary, i nic jéj powstrzymać nie mogło... Został pan nasz kochany przy gospodarstwie, ta się z dzieckiem powlekła za tę nieszczęsną granicę. A to dziecko ich było kochane, śliczne, aniołek, mój dobrodzieju, ale matka rozpieściła w niwecz i taką jéj dała wolę, że małe to jeszcze, a nie słuchało nikogo... Ojciec uściskiem tylko i pocałunkiem mógł ją czasem umiarkować. Z matką była zuchwałą... Tryskał ogień z oczu.. uczyła się nie pracując, do czego się tylko wzięła pojęła, ale swawolnica to jakiéj świat nie widział! A jeszcze, że to było takie śliczne, psuli wszyscy.. Kiedy jejmość opuszczała Zabrzezie, a przyszło dwór jéj składać, zawołał mnie pan, począł ściskać i całować... — „Jak mnie kochasz, powiada, poświęć się ty dla mnie i dla mojego dziecka. Wiem, że cię pani nie lubi, wiem, że ci źle będzie, ale jedź z nią... Ja będę spokojniejszy.” Ciarki po mnie przeszły... pobladłem. — „A cóż ja tam poradzę! odezwałem się. Pan to sam wiesz najlepiéj, kiedy niezawsze możesz przeprowadzić co chcesz, a cóż ja sługa?” — „Tu nie o to idzie, rzekł radca: byleś ty tam był, ja spokojniejszym się uczuję. Patrz słuchaj... a gdyby co nadzwyczaj złego dla dziecka przypadło, oznajmij mnie. Pani się nie sprzeciwiaj... to trudno, ona zrobi co zechce... ale, wierzaj mi, rzekł cicho, więcéj tam wietrznictwa i lekkomyślności niż istotnego zła. Serce dobre, głowa tylko trochę zawichrzona...” — „A no, proszę pana, sama pani mnie z sobą wziąć nie zechce: na co jéj ta smętna twarz?..” — „Weźmie cię, położyłem to za warunek, przystała... Macieju, bądź stróżem mojego dziecka!..” — Ścisnąłem go za kolana: co robić było? co robić! Wiedzia-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.