łością, doprowadzić do tego, ażeby sam własną ręką przyprawił sobie takiego nosa. On bowiem wyszukał zbiegłych, on krył radcy tajemnicę, on go do podróży skłonił, wiózł, prowadził, ułatwiał... aby za to wszystko dostać tak bolesnego odkosza. Niedosyć, że tracił owoc tylu zabiegów, sam jeszcze musiał przyśpieszyć to fatalne zakończenie.
Miłość własna jego cierpiała okrutnie.
— Panie radco! zawołał dumnie: rzeczy na tym stopniu stanęły, iż rozmowa do niczego nie prowadzi. Zygmunt i ja nie damy się lekko odprawić, tam, gdzie słuszność, prawo, świętość przysięgi za nami... Wezwiemy cały świat na sędziów... Zygmunt też może obrać inną drogę, za którą nie ręczę, by jéj nie przeniósł nad inne... Potrafi się z bronią w ręku o obrazę osobistą upomnieć, a wówczas zobaczymy kto na placu zostanie, bo jeden zostać musi... Honor naszéj familii...
Radca patrzał nań, słuchał, ale tak, jakby to na mim żadnego nie czyniło wrażenia.
— Dziś w wieczór, rzekł, czekam pana z synem lub z pełnomocą od syna w hotelu. Tam skończymy, lub... lub... jak się podoba.
To mówiąc skłonił się, i nie oglądajac poszedł z wolna ku domkowi. Olimpia ukryta w klombie nań czekała.
Szambelan butnie rzucił się do fórtki, i wychodząc tak nią zatrzasnął, że kawałki z muru powylatywały.
Wróciwszy do powozu, kazał zaprzęgać natychmiast, i nie odpowiadając nawet na pytania Redkego, wściekły kazał się wieźć do Genewy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.