zasiągnięciu dokładniejszych wiadomości, okazało się, że matka miss Harriett miała dożywotnią pensyę dosyć znaczną, a córka po ojcu dziedziczyła nie sto, ale pięć tysięcy funtów... i była prawie ubogą.
Miłość Zygmunta nie doszła do tego stopnia rozżarzenia, ażeby skromną chatką zadowolić się mogła, począł z wolna cofać się, chłodnieć, namyślać, i odebrawszy listy z kraju, pożegnał piękną blondynkę, przyrzekając jéj zjechać się z nią w Medyolanie.
Tymczasem wprzódy jeszcze, nim radca do Zabrzezia powrócił, nim szambelan smętny dojechał do domu, już skrzydlate wieści po cichu szeptane rozchodziły się w sąsiedztwie o rozerwaném dziwnie a tak niespodzianie prędko małżeństwie barona z Olimpią. Sąsiedzi najeżdżali dwa dwory, usiłując coś pewnego się dowiedzieć, gdyż prawiono najdziksze historye...
Szambelan napadany odpowiadał z powagą wielką:
— Ja byłem zawsze temu małżeństwu przeciwny, ale co to z młodymi? Zygmunt się zakochał... na nic nie zważał! Panna rozkapryszona, wypieszczona, pełna fantazyi jakiéjś... Nie mógł w końcu Zygmuś wytrwać i sam zerwał... najbezinteresowniéj. A cośmy na tém on i ja stracili! cośmy się nagryźli! Bogu tylko wiadomo... Zresztą i mówić o tém nie lubię...
W Zabrzeziu milczano, nikt pytać nie śmiał, czekano zwierzenia rodziców. Dalecy krewni wymagali wreszcie czegoś pewnego dla zaprzeczenia wieściom uwłaczającym rodzinie. Matka wzdychała, przyznając po cichu, iż mimo jéj wiedzy Olimpia miała dawne w sercu przywiązanie, które się gwałtownie odezwało.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.