Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

na miała romans z nauczycielem muzyki, i przez kilkanaście dni, uciekłszy z nim... bawiła, póki jéj matka nie odebrała...
Spojrzał mówiąc to na syna. Zygmunt słuchał spokojnie.
— Kiedy o tém wiesz, musi to nie być tajne i innym? rzekł sucho.
— Jest gawęda... dowodów nie ma... możesz to nazwać potwarzą. Stało się za granicą, nigdy nie było głośném... panna jest wychowana starannie, piękna bardzo, powiedziałbym, prawie nadto piękna... rozumna, śmiała... Zdaje się, że w sercu nosi dotąd swego jegomości, za mąż iść nie chce... Książę M., starał się o nią, hr. N., i F., i D.
— Więc to nie przyjdzie łatwo... choć na téj brzoskwini jest plamka...
— Plamka się zmywa... to głupstwo, dodał ojciec. Staranie nie będzie zapewne bardzo łatwém, bo i pannę, i matkę trzeba zdobywać; ojca ja po części biorę na siebie... Co mówisz o tém?
— Chciałbym, po namyśle odezwał się syn, widzieć gdzie wprzódy osoby, o których mowa, żywe... en chair et os. W takich razach opis nie starczy, oczy jedne usłużyć mogą... Porwać się i pójść z kwitkiem nie chcę... byłbym skompromitowany. Jeśli przedsiębiorę, to à bon escient.
Wstawszy z ławki, szambelan zaczął się przechadzać po altanie.
— Rodzina, dodał powoli, co się nazywa znakomita, Radziwiłłowie w rodzie, cała Polska pańska i magnacka w kolligacyi. Będziesz mógł mówić: Ma tante le princesse, mon cousin le roi... i t. p... To coś znaczy... Majątek kolosalny... Matka już pod-