na śmiecisku... Zygmunt zyskał niezmiernie w oczach kobiet wielkiego świata, powzięto o nim wyobrażenie bardzo pochlebne, bo umiał rozniecić ogień, gdzie zwykle panują chłody. Winien był nawet temu kilka wielce pochlebnych stosunków w salonach i stanowisko znakomitego seduktora. Potrafił się otrząść potém zupełnie ze swéj namiętności do panny Adeli, ona zaś, jak powiadają, nigdy o nim zapomnieć nie potrafiła... Są cuda, o których się psychologom nie śniło. Wróciwszy do Wierchówka, Zygmunt nie przyznał się przed ojcem do przegranego w klubie tysiąca, wymógł wszakże na nim dodatkową sumkę, gdyż znajdował, że nigdy nadto pieniędzy w takich wypadkach mieć niemożna. Z bijącém sercem, z patryarchalném błogosławieństwem wyprawił go ojciec z domu, zaręczając, że gdy będzie powołany do Zabrzezia, stawić się z gwiazdą swoją i orderami nie omieszka.
Objąwszy dzierżawę, pan Zygmunt urządził się wedle pierwotnego swego planu na stopę pańską, człowieka, któremu o grosz nietrudno, i który do niego zbytniéj nie przywiązuje wagi. Hr. Justa zastawszy, ujął go sobie jeszcze bardziéj... Do Zabrzezia się nie śpieszył. Dozwolił, aby tam wprzódy dochodziły różnemi drogami wiadomości o jego dworze, koniach, domu, zajęciach, rozbudzając ciekawość.
Czuł, że okazanie zbytniéj skwapliwości musiałoby mu zaszkodzić. Nadzwyczaj zręcznie przygotowywał wprzódy grunt i uprawiał go pod zasiew. Dopiero gdy godzina stanowcza wybiła, gdy pani radczyni sama kazała mu powiedzieć, że się go spodziewa, wyruszył ekwipażem jak z igły, końmi przepysznemi, z groomem eleganckim jak laleczka. Nie brakło nic
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.