łobę! Znam siebie: we mnie kamienieje co w serce wpadnie, miłość i nienawiść zarówno... Lecz podobno zbyt długo pana tu zatrzymuję, poprawiła się wstając z kanapy. Skończym w kilku słowach. Moje warunki...
— Ślepo je przyjmuję, przerwał z niecierpliwością pewną, wstając z krzesła Zygmunt.
— Jest jeden, nazwiéj go pan dziwacznym, ale ja nie mogę od niego odstąpić. Raz w życiu ślubowałam temu człowiekowi, zamieniliśmy obrączki... Od téj pory żadna siła ludzka zdjąć mi jéj z palca i z serca nie mogła. Jutro przy ślubie... nie przyjmę innéj tylko tę samą...
To mówiąc, zdjęła powoli z palca złoty pierścionek, i trzymając w białéj ręce, pokazała Zygmuntowi.
— Pan mi dasz słowo uczciwego człowieka, że nie inną tylko tę poświęci jutro kapłan i włoży mi na rękę... Skłam pan, że to obrączka jego matki, rób co chcesz... Jeśli mi inną poda ksiądz — a to poznam i poczuję wszędzie! — odejdę od ołtarza... Raz przysięgłam i nie zmienię uroczystego słowa. Pan dla mnie będziesz tylko pełnomocnikiem tego króla, do którego należy moje życie...
Czarne swe oczy wlepiła w niego, trzymając w drżących palcach obrączkę...
— Słowo honoru? zapytała.
Zygmunt mgnienie oka wahał się, pot mu wystąpił na blade czoło.
— Słowo honoru! odparł cicho — wyciągając rękę po obrączkę.
— Wierzę jego honorowi, zawołała Olimpia. Teraz wszystko skończone — ślub jutro... to mi już jedno.. Odegrajmy tę komedyę jak najprędzéj, z zadowoleniem dostojnego parteru! dorzuciła szydersko. Nie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.