Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/134

Ta strona została skorygowana.

— Wiesz co, rzekła, przybywszy do domu, przyjaciółka, dziś ty mi smutną jesteś. Przyjazd kuzynka, jak widzę, zamiast cię rozweselić, zachmurzył tylko. Cóż to tam? czy złe jakie wieści przyniósł z sobą? przyznaj mi się! bądź szczerą. — Cóż to za przyjaźń, co się nie chce dzielić tem co w sercu chowa?
— Wierz, droga pani, że mi nic nie jest... ot tak... zamyśloną jestem, raczej niż smutną, życie to, życie...
Serafina pocałowała ją i siadła tuż.
— Aleś smutna.
— Tak, ja prawie zawsze taką jestem, nie mogę być inaczej.
— Czy wam tak źle na świecie?
— A komuż tak bardzo dobrze?
— Zbywasz mnie ogólnikami.
— Są uczucia i myśli które zasłaniać musi człowiek, bo by i sam na nie patrzeć nierad.
— Doprawdy... nie dobra bo jesteś... nie masz ufności we mnie. Ani ty, ani twój brat nie chcecie się nigdy podzielić ze mną niczem... a ja was oboje bardzo kocham.
Pani Serafina, wypowiedziawszy ten wyraz — oboje — zmieszała się bardzo, zapiła go co najprędzej kawą.
— A z wami, odezwała się Lusia po namyśle, potrafię być szczerą, choć nią z natury nie jestem. Skrytości nauczyły mnie ciężkie lata przebyte u cioci... Przybiła we mnie to pragnienie otwartości i podziału duszy, które bierzemy od natury, a tracimy z życiem. — Dziś jestem smutniejszą niż kiedy — bo