Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/135

Ta strona została skorygowana.

mam że się przyznać?? stoję właśnie na rozdrożu... muszę wybierać którędy pójdę...
— No, to właśnie mogłabyś się doświadczeńszej niż jesteś, starej przyjaciółki poradzić...
— Wczoraj mi się — ktoś oświadczył... szepnęła Lusia.
— Wczoraj? a może — kuzynek?...
— A! nie — podchwyciła Ludwika, bynajmniej, kuzynek nie ma prawa ani się kochać, ani oświadczać, ani rozporządzać sobą — jest pod wszelkiemi względami małoletni.
— Ale dlatego kocha?
— A — ja o tem nie powinnam wiedzieć — zawołała Lusia.
— Jednak wiesz?
— O tyle tylko, by starać się mu to wybić z głowy.
— Nie kochasz go!
Rumieniec wystąpił na twarz Lusi.
— Szacuję go, lubię... kochać! alboż ja wiem co to kochanie? Wolałabym go niż innego może, ale — ani ja jego, ani on moim być nie może...
— Dla czego?
— Rodzice! matka! a! nie mówmy o tem.
— Więc jeśli nie on, to któż ci się mógł oświadczyć?
— Pani go pewno nie znasz...
— Jednakże?
— Stary profesor Varius.
Serafina zaczęła się śmiać.
— Jakto! i ty, mój pączku różany... ty młodziuchna istoto, mogłaś choć na chwilę zawahać się odpo-