Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/161

Ta strona została skorygowana.

pliwością i gniewem, kartka zawierała następujące wyrazy:
— Proszę pana abyś się pofatygował do sali egzaminów. Miło mi będzie oddać mu należną sprawiedliwość i zapomnieć wczorajszego sporu, w którym wina była z obu stron. Chętnie się do niej przyznaję. Rzecz jest urzędownie załatwiona, potrzebuję tylko bytności waszej, abyśmy publicznie się pojednać mogli. Zaręczam przytem, że młodzieńczą miłość własną i uczucie godności oszczędzę i poszanuję. Przyjdź pan natychmiast.

Dr. Varius.

Mieczysław zrazu oczom swym wierzyć nie chciał, odczytał pismo raz i drugi, wreszcie spytał pedela.
— Co to znaczy?
Był on wczorajszej sceny świadkiem.
— To się załatwiło — odparł urzędnik — chodź pan ze mną. Szkodaby było tak dobrego i pilnego ucznia... Profesor jest godny i zacny człowiek...
Nie posiadając się i z radości i z podziwienia, a nic się nie domyślając, Mieczysław poskoczył do siostry z biletem.
— Lusiu! cud przepowiedziałaś! Wierzę teraz w skuteczność twojej modlitwy. Patrz, czytaj, Varius się opamiętał, wszystko załatwione, biegnę natychmiast.
Z radością rzuciła mu się na szyję siostra i — rozpłakała biedna.
— Idź — rzekła — nie trać ani chwili — widzisz że rozpaczać nie należy. Bóg łaskaw.