Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/412

Ta strona została skorygowana.

Mieczysław drgnął na krześle.
— Daruj mi pan, ciągnął dalej Buller, wyznania te mogą mu być nieprzyjemne, lecz są potrzebne. Tak jest, byłem kochany, stosunki nasze zaszły tak daleko żeśmy się zaręczyli za życia męża, czarnemi pierścionkami, z których oto jeden widzisz pan na palcu moim, a drugi mogłeś widzieć u niej, jeżeli go nie zrzuciła.
Mieczysław przypomniał sobie scenę ową z czarnym pierścionkiem w dzień ślubu.
— Po tem wszystkiem, czekałem cierpliwie co los postanowi, pewien jej serca... Lecz, souvent femme varie et bien fol qui s’y fie, znana to piosenka. Zjawił się ładny blondynek, a że ja miałem nieszczęście być brunetem et un cadet de famille, wołano[1] potem blondynka a mnie skandalicznie odpędzono... Ja znowu, mściwy bom kochał, potrafiłem blondynka uczynić kaleką na całe życie.
Otóż moje dzieje — serce skrwawione, złamana dola, zwichnięte życie, cóż dziwnego potem że poprzysięgłem tej kobiecie, która mnie uczyniła nieszczęśliwym, zapłacić wet za wet, zemstą bezlitosną? Sądźcie mnie, ale z tych słów jeszcze nie osądzicie sprawiedliwie. Opowiedziałem treść, nie widzieliście szkarady czynu, męczarni moich, wszystkiego com ucierpiał...

W czasie opowiadania tego, Dramiński podarł w kawałki serwetę. Mieczysław siedział blady, martwy ale bez pozornego gniewu, zdawał się zimnym i nieczułym. Gdy Buller skończył, chwilkę milczał, potem, jakby namyśliwszy się, rzekł powoli głosem dziwnie chłodnym:

  1. Przypis własny Wikiźródeł Jest możliwe, że zamiast wołano winno być wolano.