Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/423

Ta strona została skorygowana.

Noc też nadchodziła szybko i nie można się było spodziewać ażeby kto szukał tu Mieczysława. On siedział i następujący list drżącą skreślił ręką.
„Dziś o godzinie piątej po południu hrabia Buller zginął z mojej ręki, a raczej z ręki Bożej, która moją słabą i niewprawną kierowała. Umierając oddał mi tę czarną obrączkę, abym ją pani wręczył. Stanąłem w obronie jej sławy i spokoju — było to moim obowiązkiem. W spadku po umarłym leży na duszy mej wspomnienie, którego nic z niej zetrzeć nie zdoła — żyć z sobą nie możemy. Dwa te miesiące próby powinny były panią przekonać żeśmy popełnili błąd, którego wina spada na mnie. Bylibyśmy nieszczęśliwi oboje. Zszedłem z drogi pracy, w słodką lecz w upakarzającą zaprzedając się niewolę. Wstyd mi czoło okrywa. Potrzebuję odpokutować błąd mój i naprawić, potrzebuję być wolnym i wrócić na drogę, z której zszedłem obłąkany. Przebacz mi pani, cokolwiek postanowisz przyjmę, rozdzielić się musiemy. Będę pracował, aby zapomnieć żem zuchwale wtargnął w świat, który nie był stworzony dla mnie, ani ja dla niego. Zapomnij pani i przebacz.“

Mieczysław.

Zapieczętowawszy list z obrączką, Mieczysław potrzebował go odesłać; nie znalazł nikogo coby się podjął tego, oprócz biednej starej Orchowskiej, która miała wziąć dorożkę, pojechać i wręczyć list służącemu. Mieczysław obrachowawszy że po odebraniu listu szukać go może będą w dawnem mieszkaniu, sam udał się zaraz do Martyniana.
On i Paczoski, powróciwszy do domu, chodzili