Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 1.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

Mimo tych przymiotów, wyjąwszy pana Boromińskiego, innym się nie podobał... Sensatem go nazywano i młodzież go nielubiła, bo od hulanek stronił a do zabawy stworzony wcale nie był.
Od osiedlenia się pana Daniela w Orygowcach upłynęło lat kilka, a w położeniu jego nic się nie zmieniło.
Przyjaciół sobie nie zaskarbił ani też nie powaśnił z nikim; cierpiano go, zazdroszczono mu, mówiono o powodzeniu gospodarstwa z przekąsem, ale nie dał powodu do zwady nikomu. Z Orygowiec owych, najgorszej wsi w całej okolicy, zrobił prawdziwe złote jabłko. Zaprowadził owce, zakupił bydło bardzo piękne, inwentarz aż do świń najlepszej rasy pościągał z zagranicy — mierzwił ogromnie i miał urodzaje bezprzykładne. Śmiano się z niego zrazu że łany z razu pozmniejszał, folwarki z jednego dwa zrobił, obsiewał mniej, ale przekonano się potem, że zbierał więcej. — Na zasiew kto chciał odnowić nasienie, powszechnie kupowano u niego, tryki z owczarni przedawały się drogo, byczki także. Nieprzyjaciele nawet zgodzili się na to, że naokoło lepszego nigdzie gospodarstwa nie było.
— Wielka sztuka — mówił p. Roch — dajcie mi tyle pieniędzy, co on w to włożył, to ja też na Malinie tego dokażę. Drugieby Orygowce kupił za to, co w nich siedzi.
Dwór w Orygowcach został, jak był, nieco tylko wyporządzony i zrobiony zacisznym i wygodnym, — a tak niepozornym, iż wśród paradnych budynków gospodarskich śmiesznie się wydawał; tem dziwniejszem to było, że około dworu ogród utrzymywano starannie,