Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 1.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

Odkrycie to pomnożyło jeszcze przestrach i przekonanie, że nocą jakaś napaść miejsce miała na dwór, że prawdopodobnie p. Daniela zabito... a ciało gdzieś ukryte zostało dla niepoznaki. — Zdawało się tem prawdopodobniejszem, iż żelazna szafa stała otworem a z niej pieniądze znikły, choć wiedziano, że p. Daniel nigdy bez kilku najmniej tysięcy rubli nie był. Franciszek świadczył, że z Warszawy sumę znaczną przywiózł...
Do przyjazdu pana asesora Zdenowicza dwór cały w płaczu i strachu jak skamieniały siedział przed pokojem sypialnym... Słońska mdlała kilka razy, Jurek jeden skorzystał z chaosu i, jak się później okazało — chwili tej tragicznej nie szanując, zbiegł na inspekta, aby kilka ogórków pochwycić.
Dobrze już z południa zawiadomiony o wypadku asesor Zdenowicz, który był w przyjacielskich stosunkach z p. Danielem, nadjechał z pisarzem.
Nie możemy tu pominąć p. asesora, nie dając go bliżej poznać czytelnikom. Dawny wojskowy, dziedzic trzech chłopów około Łucka, pan Bernard był człowiekiem dobrym, miłym i powszechnie lubionym. — Z ciężkich swych obowiązków starał się zawsze tak wywiązywać, aby był i wilk syty i koza cała. Niedoimki podatkowe zdobywał więcej prośbą niż groźbą; do środków gwałtownych uciekał się rzadko, ze wszystkimi żył w dobrych stosunkach, a mimo to mógł się pochwalić, iż w jego części zaległości było może mniej niż gdzieindziej.
Słabostkę miał jednę, że grać lubił. Grałby był dzień i noc, gdyby mógł w taką grę, jaka się komu podobała. Umiał wszystkie doskonale, mimo to całe