Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 1.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

utrzymywali, że się doskonale obliczył, nabył tanio i zrobi majątek...
Jak tylko transakcya podpisaną została, nowy nabywca przybył na grunt i wieś objął.
Musimy sięgnąć tych dziejów starożytnych, które o lat kilka wypadek, o jakim się ma mówić poprzedziły, gdyż inaczej jeszcze by on mnie zrozumiałym.
Życie nowego dziedzica, pana Daniela Tremmera było szczególnego rodzaju. Każdy przybywający w nieznany kraj i świat stara się zwykle zawierać pewne stosunki, poznać i zyskać życzliwość sąsiadów. Pan Daniel zakopał się całkowicie w domu i poświęcił cały dźwignięciu z ruin nieszczęśliwej wioski.
Było to widowisko dla starych, osiadłych tu od dawna gospodarzy bardzo zajmujące, jak ten człowiek, nie znający stosunków, warunków, nie pytający nikogo, odosobniony, dawał sobie radę. Nie mówiono po dworach o czem innem. Komedya była bezpłatna, bo się bez omyłek i strat nie obeszło. Jeździli sąsiedzi jeden do drugiego na wista, opowiadając o przygotowaniach pana Daniela i śmieli się z niego, aż boki zrywali.
— Dobrze mu tak — mówił podkomorzy do swoich — niechaj płaci za naukę, kiedy ludzi radzić się nie chce...
Ciekawość była rozbudzoną do najwyższego stopnia — zaglądano, jeżdżono umyślnie na Orygowce, nadkładając nawet drogi, stawano w karczemce, rozpytując arędarza. Arędarz, który już tylko starego kontraktu dotrzymywał a miał przed sobą zapowiedzianą rumacyą, w gniewie na nowego dziedzica bajki o nim siał i dziwolągi opowiadał.