Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 2.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

otwarte ciekawa służba dworu trwożliwie zrazu przypatrywała się tej scenie, a potem szybko rozpierzchła się po domu wieść roznosząc, iż wszystko się skończyło i stary pan już się nie gniewa.




Myliłby się jednak bardzo, ktoby sądził, że prezes, złamany w ten sposób i zmuszony przyjąć fakt spełniony, już go zupełnie uniewinnił i przeszłości zapomniał. Dla córki najczulszy, do zięcia mając tę słabość, jaką mu dawniej okazywał, i nie mogąc się obejść bez niego, kochając go osobiście, nigdy jednak Tremmerowej nie nazywał po nazwisku, znał ją tylko pod dawnem imieniem... Zięcia bardzo często przy obcych nazywał łykiem lub lutrem i narzekał w godzinach złego humoru tak teraz jak przedtem na niestósowny związek córki.
Zaraz w kilka dni potem, gdy mu podkomorzy przyjechał winszować i zięcia chwalić, uczuł się w obowiązku — szepnął mu...
— Dałbyś asindziej pokój — człek najpoczciwszy to prawda, kocham go i szacuję, ale że łyk to łyk... skartabelat mosanie i luter w dodatku... a jejmości nazwiska dotąd połknąć nie mogę.
A cóż z babą zrobić, gdy się uprze? Czy który, z nas pochwalił się kiedy zwycięztwem? Nie gadajmy o tem, nie gadajmy. Byle bybyli szczęśliwi...