Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 2.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

Nawykli już tak wszyscy do tego, że później na dziwactwo prezesa nikt nawet nie zważał; uśmiechano się z niego, a gdy się wygadał i nałajał, przyjmował potem Tremmera serdecznym uściskiem i puścić go od siebie nie chciał.
— Żeby nie był mieszczanin i luter, mówił do Ojca Serafina, nie byłoby na świecie człowieka nad niego... ale tych grzechów żadna woda lustralna nie obmyje...
W sąsiedztwie wiadomość zrazu przyjętą była z podziwieniem i ciekawością wielką. Każdy sobie tłumaczył ten koniec romansu, o którym dotąd krążyły domysły tylko, na swój sposób. Powszechnie jednak przyznawano pani Pstrokońskiej całą zasługę zawartego małżeństwa, które się wprzódy niepodobnem zdawało. — Prezes zbywał zapytania, machając ręką i mówiąc:
— Nic o tem nie wiem... babskie sprawy...
Pan Daniel wszedł teraz przez ożenienie w koła obywatelskie, wśród którego znalazł mnóstwo zazdrosnych i niechętnych z powodu, że się wielu z nich napróżno starało o rękę panny Leokadyi. Lecz był to człowiek z taktem wielkim i zimną krwią — umiał przetrwać twarde początki i zaskarbić sobie szacunek a nawet przyjaźń sąsiadów. — Wiele się też do tego przyczyniła okoliczność ta, że Murawiec, Orygowce i Borki, które ciotka teraz głośno przyobiecywała, stanowiły pańską fortunę, a panowie mają ten przywilej, że się zawsze pięknie wydają, nawet w oczach tych, co im zazdroszczą.
Dla Małejki ta sprawa orygowiecka, była pierwszym szczeblem do krescytywy, pan Zdenowicz