Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 2.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Nikt w świecie nie posądzał prezesa o przygotowanie potajemne odwiedzin tych. Cieszyli się wszyscy rozrywką jaką im gość poufały, należący do rodziny przynosił.
Gdy hrabia Otton ukazał się w salonie, ze swobodą właściwą ludziom co wiele żyli w świecie, z niezmierną umiezętnością znalezienia się, z zasobami dowcipu, z ogładą i wprawą trochę podstarzałego kawalera, który całą zewnętrzną młodości i świeżości werwą potrafił zachować, — mieszkańcy Murawca, którzy tak doskonałego artysty nigdy w życiu nie widzieli, w życiu powszedniem, nie mogli się oprzeć uwielbieniom dla niego. Prezes był zachwycony, ciocia Benigna — pokochała go niemal, Wychlińska osłupiona nań patrzałę; Leokadya tylko pozostała dosyć zimną. Na niej jednej sztuczny człowiek uczynił wrażenie dzieła kunsztu, automatu cudownego, w którym grały sprężyny, nakręcone ręką mistrza...
Jakie wrażenie na hrabi galicyjskim uczynił dom i ludzie, tego wyczytać zeń nie było podobna; z wszystkiego był nadzwyczaj szczęśliwy, podziwiał, chwalił, cieszył się — umiał się zastosować, do każdego mówił jego tonem, słowem, zdawał się stworzonym na zięcia.
Takim go od pierwszego dnia znalazł prezes... Nazajutrz odwiedzając go w jego mieszkaniu, trochę się zląkł popatrzywszy na paradnego w zieleni, od złota strzelca ze stósownym kapeluszem na rozpakowane przybory podróżne, które mu się królewsko wspaniałemi wydały, na ranne ubranie kawalera prawie kobiecej elegancyi, ale najwykwintniejszego smaku.