Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 2.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

sobie ująć ludzi, prezesa niezawodnie miałbyś za sobą... ale — ale o serce Leokadyi, mój drogi, szepnęła cicho — staranie bardzo trudne.
Należysz do familii, nie potrzebuję nic kryć przed tobą. Leokadya od młodości ma stałe przywiązanie do człowieka, który ją kocha, a za którego ojciec wydać jej nie chce. Jest znękaną i nieszczęśliwą, nie przystałaby ci rola narzuconego męża, innym zaś wątpię, byś mógł być.
Hrabia Otton słuchając spoważniał i pobladł.
— Słuchaj mnie cierpliwie, ciągnęła dalej ciotka. Leokadya ulegnie ojcu, lecz czy ci przyniesie szczęście, a znaczny majątek czy ci wynagrodzi smutne pożycie? nie wiem... Jeśli prezes rachuje na mnie, że ja także zapiszę co mam drogiej Leokadii myli się.
Otton milczał ciągle.
— Lecz — lecz — zdaje mi się, począł namyślając się zwolna, że — wszakże spróbować zawsze można... Panna Leokadya znużoną jest i nieszczęśliwą, może też odstąpi od tego uczucia, które ją tyle cierpień kosztowało... Usposobienie zmienić się może...
— Będę z tobą jeszcze otwartszą, zawołała ciocia Benigna — nie narzucaj się Leokadyi, zamiast iść przebojem, pomóż nam do przełamania oporu prezesa, a przynajmniej nie pomagaj jemu do dręczenia córki — ja ci się za to wywdzięczę... Mam do rozporządzenia majątek. Miło mi będzie dać ci w nim udział — mówię jak krewna życzliwa, która twego szczęścia pragnie.
— Słuchaj, wiele długów cięży na twojej wiosce, bo że musisz mieć długi, to ci z oczów czytam!