było można Bolka w całéj zbroi z mieczem i Kietlicza, pędzących ludzi, zagrzewających, ciskających strzały.
Walka wrzała zacięta, gdy od Wawelu otwarły się bramy; wojewoda Mikołaj z doborem swoich ludzi, puścił się ze swéj strony na oblężonych Kaźmierz téż rwał się iść koniecznie do boju, bo był takiego serca, iż gdy w jego oczach walczyli drudzy, bezczynnie na to patrzéć nie mógł i jak prosty wojak biegł życie nastawiając, co i inni wodzowie w owych czasach czynili, aby ludzi przykładem zagrzewać.
Wstrzymali go ledwie ci co przy nim byli, mówiąc że chwila nie przyszła.
Gdy się tu bój toczył straszny, z miasta co żyło wybiegło mu się przypatrywać, mieszczanie choć się o siebie lękali, wytrzymać nie mogli po domach. Tłum ich zdala stał ogromny, ręce podnosząc, krzykiem swoim posiłkując, rwąc się jakby chciał téż iść do boju, choć tam i miejsca już nie było, bo zamek opasywało wojsko i Ruś, tak że sami się dusili oblegający.
Stojący daléj przez głowy swoim strzały miotali, wytrzymać nie mogąc ażby na nich koléj nadeszła. Za wrzawą nic słychać nie było, nawet dzwonów w które po wszystkich kościołach uderzono, gdzie się duchowieństwo za powodzenie oręża Kaźmierzowego modliło.
Stach był w tłumie na przedzie i szczęśliwie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.