Bolko najstarszy z synów z drugiego małżeństwa Mieszkowego, najulubieńszy mu, młodzian dzielny, silny i mężny, szedł w sprawie ojca więcéj jako wojak boju chciwy, niż jako zdobywca i nieprzyjaciel stryja.
Tak samoby może wojował był pod wodzą Kaźmierza z Pomorzany lub prusakami, bo mu wojna smakowała. Nie było w nim jeszcze namiętności innéj, oprócz bojowéj i rycerskiéj. Bił się téż do ostatka wściekle, zbroję miał na sobie połamaną, ciało okryte sińcami, ran kilka, a uśmiechał się jeszcze na wspomnienie tych, którym się śmiertelnemi ciosami odpłacił. Rozpamiętywał walkę wczorajszą, jak łakomiec ucztę jaką Teraz mu już było jedno co z nim stryj postanowi. Gotów był znieść los najsroższy, o jedno stojąc, aby oka nie zmrużyć, nie wydać jęku, nie okazać się słabym...
Zostawiony sam sobie, rzucony na słomę — myślał dość obojętnie, jaką męczarnią go ukarzą. Śmierci się nie bał, tylko wyłupienia oczów, bo kalectwo w młodym wieku, gorsze mu się nad nią zdawało. Rękę jedną dałby był chętnie za tych oczów dwoje... Więzienie téż ciemne, smrodliwe w którémby go skazano gnić, grozę w nim budziło.
Na wspomnienie ojca, braci, życia, swobody, wojny łza mu się w oku czasem kręciła, ale płacz rycerskim nie był i poświstywał aby ból ukryć
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.