i zaniósł Biskupowi Pełce wiadomość że część ziemian krakowskich miała już zmówiska z Mieszkiem. Wypadło mu dla dośledzenia tych zdrajców zapukać do drzwi Juchima. On znał najlepiéj wszystkich.
Dworek żyda bardzo był teraz urósł i rozszerzył się, a że mu nic nie groziło od Kaźmierza, mniéj się teraz z zamożnością taił gospodarz.
Zwykle gdy Stach przybywał, odźwierny zobaczywszy go, natychmiast mu z poszanowaniem drzwi otwierał. Tym razem uderzyło go to iż za wrotami po wyglądnięciu okienkiem, zawrzało, zaszumiało, szeptano długo nim się furta otwarła.
Niemając jednak podejrzeń żadnych Stach wszedł szybko do izby gościnnéj, w któréj zwykle Juchima znajdował. Tu go nie było.
Na stole wino stało i jakieś słodycze, kubki niewypróżnione, a na jedném siedzeniu leżała zapomniana czapka. Uderzyła ona Stacha swą dziwną powierzchownością, nakształt zawoju czarnego, przypomniał sobie że w takiéj właśnie Mierzwę dawniéj widywał. Aleć kołpaków podobnych po świecie wiele być mogło! Dziwniejszém wydało mu się że ztąd ktoś przed nim uszedł — czego zastawa niesprzątnięta ze stołu dowodziła.
Juchim wnet nadszedł witać gościa, lecz pomięszany widocznie, blady, tak iż od razu poznać po nim było można że coś w sobie taił..
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.