łamać się nam z tego czémuśmy przez ciało nasze podlegli, a co powiedział Hiob święty, prawdą wieczną. Człek z niewiasty narodzony, pełen jest wszelkiéj nędzy, wschodzi jako ziele i więdnieje jako trawa.
— Tak — dodał mistrz Wincenty — aleć to życie znikome wstępem jest do wiecznego, a jak powiada modlitwa, którą czytamy za umarłych: „życie się odmienia nie ustaje“ (vita mutatur non tollitur). I dobrze rzekł Prudencyusz; „Nic płaczcie matki dzieci swych, bo śmierć jest żywotem nowym. Tak wyschłe ziarna pszeniczne umierają w ziemię zakopane i zielenią się wytykając z zagonów, kłosami odnowione.“
— Nam to tylko Chrystusowym dzieciom — rzekł Pełka — dostępna ta prawda żywota, pociechy téj nie mają poganie.
— Aliści — przerwał Wincenty — przeczucie onego życia drugiego i u najdzikszych pogan się znajduje, jako to wiemy o Getach (Prusakach), którzy wierzą, że dusze z ich ciał wyszedłszy do innych narodzić się mających przechodzą, a inne nawet w zwierzęta.
— Myśmy — rzekł książe — doświadczyli tego w ostatniéj wyprawie, iż gardzić śmiercią umieją, bo się bili mężnie i zakładników swych na stracenie skazali bez żalu.
— Jakże my, cośmy tego żywota wiekuistego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.