Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

nie chce się li wam trupa widzieć! Won zdrajcy, a nie, to strzały polecą!
Wysunęła się pięść ściśnięta przez okno, i w tém głaz ogromny z góry ciśnięty stoczył się na stojących tak, że Kietlicz ledwie miał czas uskoczyć, bo koniowi jego nogi potłukł. Głos ponury, groźny powtórzył Kietliczowi znaną mu przepowiednię nieboszczyka Gedki biskupa, o któréj wiedzieli wszyscy, do kogo się stosowała.
— „W obcy cię kraj zawiodą jako koguta, co cudze pisklęta chce zagarniać, matkę z gniazda wyganiając.“
Kietlicz posłyszawszy, zapienił się i pięść do góry podniósł ku murom.
Nastała cisza krótka, z orszaku Bolka młodzież zaczęła znowu się odgrażać. Niechno książe nadciągnie! weźmiemy to osie gniazdo, z życiem nie ujdzie nikt!
— W pień! w pień! — krzyczeli Kietliczowi.
Na zamkowych zdało się to nic nie działać, a że na razie do zdobywania nagłego nie można było przystąpić, nahałasowawszy i nagroziwszy, postawili mocną straż, dokoła obesłali górę oddziałami, co jéj z oka spuszczać nie miały, poczém Bolko, Kietlicz, Warsz i ziemian starsi pociągnęli do miasta.
Gród, w którym Warsz przez swych sotników i dziesiętników ład utrzymywał i poddał go, wprzódy się o to zmówiwszy — pomimo, że się