Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.


Jak w pokładach naniesionego przez wody mułu i osadów badacz odgaduje epoki kataklizmów i wielkich wstrząśnień, którym ulegała ziemia nasza, tak w starych i zbutwiałych papierach często niepozornych i nieobiecujących na oko, przywykły do śledzenia wszystkich życia objawów, odkrywa skarby niespodziewane, piętnujące warstwy przeszłych czasów. Na nieszczęście przeszłość przeznaczona na zagubę, ułamkowo, cząstkowo, przypadkowo maluje się w pozostałych po niej zabytkach; potrzeba umieć dopełnić ją i odgadnąć, ex ungue leonem, a z pióra skrzydeł gołębia. Z prastarych czasów kilka wierszy na omszonym kamieniu, urzędowy i suchy akt na zżókłym pergaminie, zrzynek papieru oszczędzony cudem, na którym kilka nazwisk zostały na świadectwo o życiu: ot i wszystko. Dalej pismo coraz do poufalszych służy zwierzeń i na powszedniejsze potrzeby obszerniejsze zapełniają się niem karty; ale znowu to, co naówczas najgodniejszem zdawało się ku uwiecznieniu, dziś nas nic prawie nie obchodzi: łakniemy zapomnianej reszty, którą sponiewierano jako niepotrzebną. Ledwie na boku