Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

spodzianie kształty i odradza z nicości dawno zmarłe i zapomniane. Resztki to niedogasłego życia! Odgadujemy czego nie widzim, domyślać się musimy tego, co zginęło, ale obraz i po tej restauracji mniej więcej zręcznej, pozostaje niepełnym. Jest to czaszka Hamleta, której brak rąk i nóg bub piszczel, któremu niedostaje zbutwałej i w proch rozsypanej czaszki.
I tu są trafy szczęśliwe i niezasłużone przekleństwa... Niejedna postać majestatyczna i wspaniała przedstawia się z za mroków mogilnych ułamkowo, nie pełna, blada, gdy lada najpospolitsza a gadatliwa istota z fizjonomją startą i zwyczajną, występuje ci przed oczy aż do zbytku drobnostkowo narysowana, choć pamięci nie warta.
W najciekawszem często miejscu urywa się nić nielitościwie, gdy powszednie dzieje, dzień po dniu, godzina za godziną nieprzerwanym snują się ciągiem. Wszędzie tak spotykamy dowody znikomości ludzkiej, a nieśmiertelność nasza to tylko przedłużone konanie.
Gdy długie nieraz godziny siedzę nad stosem papierów pożółkłych, i tą stęchlizną śmierci i grobu, właściwą śmierci woniejących, jedynych minionego życia ostatków: oczy łzami zachodzą, serce mi się ściska i myślę jak to nas później ludzie fałszywie odgadywać będą