Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

z tego, co po nas zostanie! Ale co po nas ocaleje? i czy zostanie choć trochę? Co przeżyje? czy dowody słabości, czy ślady poczciwych uczynków, czy nic nie znaczących chwil blade szczątki? Bóg jeden to wie, bo to co starano się zachować jak najskrzętniej, poginęło przecie, a co na strychu gniło, w czem się wróble gnieździły i co myszy jadły, ocalało cudownie. Kamień i bronz tak są znikome jak papier, a pamięć ludzka od nich trwalsza... Prawo zniszczenia panuje wszystkiemu, ząb czasu nie mogąc ukąsić granitowych obelisków, starł z pamięci alfabet hieroglifów.
Czasem w ogromie tych niedogryzionych kości ryjesz się napróżno, żeby odkryć coś znaczącego, coby ci dało czasu i ludzi pojęcie. Nieskończone szeregi słów i cyfer przesuwają się czcze i próżne, a gdzieś na brzeżku jedno rzucone słówko wprawia w zadumę i odkrywa całe światy. Wstajesz od tej pracy, jak gdybyś przeszedł się po cmentarzu z wonią śmierci i myślą znikomości, szepcząc mimowoli wieczne odpocznienie umarłym.
Jużto z ostatnich lat wieku, co nas poprzedził, zostało papierów bez liku: ogień i robactwo, myszy i zgnilizna nie miały jeszcze czasu pochłonąć ich i przebrać jak Bóg przeznaczył, co zginąć powinno, a co ma ocaleć.