Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

Potrzeba umieć szukać, żeby tu coś znaleźć i jak nurek po konchę perłową, po gałąź koralu, zstępować w otchłań głęboką, bo często z niczem z przepaści powrócić. Rzadko wątek natrafia się dłuższy, i milczenie grobowe co chwila przecina ślady żywota... A tam gdzie los przerwie mowę przeszłości, już jej nie dopełnić niczem... Domyślasz się, zgadujesz, chwytasz nici końce rozstrzępione, spajasz je, i gdyś wymarzone przysztukował do rzeczywistego, krzyczy, odbija jaskrawo: pożenić ich nie sposób.
Jednakże mimo ciężkość pracy i nieuchronnych z nią powiązanych zawodów, nie ma milszego zajęcia nad badanie starych zabytków, nad śledzenie przeszłości wprost u źródła, a żadna historja tak nie wyuczy wieku, jak maleńki szpargał współczesną nagryzmolony ręką nie dla jutra, ale bez myśli o tem, że pozostać i powiekować może. Pamiętniki, jeden z najciekawszych materjałów mają to do siebie, że w nich człowiek maluje się zawsze mniej więcej nie takim, jakim był, ale jakim być pragnął. List, notatka, rejestrzyk odkrywają go nam, gdy nie myśli o publice, stojącego jak go Bóg stworzył i czem uczyniły okoliczności. Jeżeli jeszcze szczęściem rządkiem na jednę postać, na jedne lata zbierze się dosyć światła ze stron różnych, aby je