Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/158

Ta strona została skorygowana.

gdy ucichło nieco — jadę do familji, może aż w lidzkie i nie wiem, kiedy powrócę.
— A dzierżawa?
— Znudziła mnie i oddałem ją Bułhakowi
— A brat?
— Tociem mu się do syta naprzykrzył, trzeba i drugich sobą obdzielić, a troskę powieźć dalej.
— Może ją Waćpan zgubisz gdzie po drodze?
— O! nie — odparłem — lat ją więcej dziesięciu noszę i już się ze starą towarzyszką nie rozstaniemy pono, i nie dałbym ja jej za skarby świata.
Spuściła oczy pani wojska, a jam postrzegł, że to niepotrzebnie powiedziałem; alem się tak jej wejrzeniem rozpłomienił, Panie przepuść, żem się zupełnie zapomniał, gdy zamężnej kobiecie ani tego prawić, ani dawać do myślenia nie godziło się, com dla niej czuł: ale człek słaby. Opamiętałem się zaraz, gdy mnie o co innego zagadnęła poważnie, a tuż że zmierzchało i gracze wstali, Niemiec ujął wojskiego pod pachę i tak go powiódł do izby, że rosa padała. Ja z nią poszliśmy także. Samem zmiarkował, że tyle mi Bóg dał, iż więcej już pragnąć nie miałem prawa; chciałem więc pożegnać ich zaraz, ale Obuch na podziw zatrzymywać począł.