mi się wydał poważniejszy, pani Pawłowa serdeczna kobieta, wesoła, hoża jeszcze i rumiana pocałowała mnie w twarz ochoczo i przywitała z tą kobiecą uprzejmością, którą tylko spotkasz u Litwinek.
Chcieli zaraz nazad do Purń prowadzić, dzieci ich uczepiły się stryjaszka jak swego: czuły, że się im na coś przydać mogę. Oprócz brata, bratowej i ich dziatwy, była tam jeszcze jedna osoba, której nie wymieniłem, bom jej nawet zrazu nie spostrzegł; siostra dobrze starsza pani Pawłowej, panna Erazna Machwicówna, słusznego wzrostu, brunetka nie świeża i nie piękna, wprost co to zowią stara panna, ciche i milczące stworzenie, w którem jak to często bywa, dziwnie wiek już dojrzalszy jednoczył się z jakimś wyrazem niewinności i dziecięctwa... Myślę, że to właśnie ten charakter dla pospolitych ludzi czyni starą pannę istotą tak śmieszną.
Pod gruszą tedy wszczął się zaraz spór dokąd iść, gdy i jeden i drugi do siebie ciągnęli: ale Kasper zwyciężył i zawróciliśmy się do niego, choć gwałtem Pawłowa nas do siebie chciała zabierać. Wesoło idąc gawędziliśmy, całą niemal historję naszej familji przypominając, od wspólnych począwszy dziadów, o których podania rodzinne i anegdoty Paweł doskonale wiedział wszystkie, i genealogię
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/171
Ta strona została skorygowana.