Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

cztery godziny. Ocknę się, a Jacek w nogach siedzi i płacze. Tuż do siebie przyszedłszy, nowegom konia wziął i tak leciał wprost aż do niej.
Anim miał jeszcze pojęcia tego, co mnie czekało, bo nigdy uboga myśl ludzka, jeśli ją nie oświeci przeczucie, nie może naprzód przewidzieć by najmniejszego wypadku, a kiedy go sobie wystawia, to go lub zwiększy, albo pomniejszy, albo przekrzywi. Tak się i stało. Szalałem jadąc, alem spokojnej boleści, której miałem być świadkiem i uczestnikiem, domyślić się nie mógł. A tu potrzeba mi cokolwiek dla zrozumienia sytuacji mojej wybiec z opowiadania i oznajmić to, o czem wówczas nie wiedząc wcale, później się dopiero dopytałem.
Po śmierci wojskiego ledwie się ona rozgłosiła, Przeciszewski, któremum się do wszystkiego przyznać musiał, aby mi w udzieleniu jej pieniężnej pomocy dopomógł, w skok tam poleciał, chcąc się przyjacielsko przysłużyć. Znał on dobrze przywiązanie moje do tej niewiasty, a widząc ją młodą jeszcze i piękną, i nie wierząc w jej wytrwałość wdowią, nie miał nic pilniejszego nad to, by jej natychmiast o mnie co wiedział wyśpiewać. Powiedział jej tedy, że owe dwa spadki były przezemnie podrobione i z własnej wyciągnione kieszeni, żem to ja czuwał nad