nią i ostatki majętności jej poświęcił. A że wcale nie wiedział o tem, żem się ja ożenił, ba nawet gdziem był; zdało mu się, że mi tem drogę uściele, i połączenie z nią ułatwi. Poczciwy przyjaciel nie domyślał się, na jaką mnie krwawą próbę wystawiał. Wojska przyjęła tę wiadomość ze łzami, a gdy jej listy moje jako dowody ukazał i wytłumaczył, że sam miał w tem udział i dlatego tajemnicę sobie musiał mieć powierzoną, rozpłakała się rzewnemi łzami dopytując o mnie i żądając przybycia mego.
W rzeczy samej po wojskim i z tego co miał i com ja im dał, niewiele pozostało; Niemiec, który go leczył na żaby owe, wyciągnął co było można pod pozorem leków i nagrody, tak że cząstka była niezmiernie zadłużoną. Zaraz po śmierci wojskiego znikł ów lekarz bez śladu, a z nim co jeszcze było lepszego w domu, powydurzanego za życia pacjenta. Wdowa została zagrożona przez wierzycieli i sama jedna w świecie tak, że gdyby nie mój Przeciszewski, żywaby dusza nie dowiedziała się o niej i radyby sobie dać nie mogła. Przeciszewski chciał zaraz dać mi znać, ale nie wiedział gdzie mnie szukać, bo i brat od wyjazdu w Słonimskie wieści o mnie nie odbierał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/185
Ta strona została skorygowana.