Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/187

Ta strona została skorygowana.

podziękować. Wieleś uczynił, ale wielką sobie zaskarbiłeś wdzięczność.
— Pani wojska dobrodziejko — rzekłem — jedno takie słowo płaci za wszystko... i wymówką jest, żem zamało uczynił.
Położenie moje względem niej było bardzo przykre... Dotąd bowiem nie wiedziała wcale rozciągłości mojego uczucia ku sobie i mogła je poczytywać za jednę z tych przyjaźni, jakie się po świecie trafiają. Przeciszewski odkrył jej całą tajemnicę moją, to też mniej teraz była swobodną i spuszczała oczy nieśmiało się rumieniąc, gdym na nią spojrzał.
Rozmowa poczęła się naturalnie o nieboszczyku, po którym, choć jej kością w gardle stanął, płakała biedaczka, jakby ojca utraciła, bo to było serce złote, które się i do swoich kajdan przywiązać umiało. Jęła mi się tedy spowiadać, jak Niemiec wyciągnął z nich co mieli, jak się zadłużyli, jak ta choroba wojskiego powróciła mu się przed śmiercią, i jak ów doktor w samej prawie chwili skonu pana Obucha drapnął, zabrawszy co mieli najlepszego.
Z rozpatrzenia przez Przeciszewskiego interesów okazało się, że kawałek ów ziemi tylko imiennie należał do pani wojskiej, długów bowiem na nim tyle było co wartości, albo i więcej. Gdym sobie głowę łamał, jakby