Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

temu poradzili, oświadczyła mi pani Obuchowa, że ma mocne postanowienie do klasztoru P. P. Bernardynek w Wilnie wstąpić, gdzie stryjeczna jej siostra ksienią była.
— Świata mam dosyć — rzekła — a Bogu mało jeszcze poświęciłam czasu. Jeżeli nie na zawsze — dodała — przynajmniej na jaki rok chce się tam schronić dla odpoczynku...
Nie śmiałem ust otworzyć, bo cóżbym był jej powiedział? Przed kilką miesiącami nie zważając na nic padłbym jej do nóg prosząc, by mi swój los powierzyła... teraz usta mi ślub wiązał. Ona zdawała się zdziwioną trochę, ale w tak świeżem wdowieństwie nie wypadało też wspominać o nowych ślubach, i tem sobie zapewne moje milczenie wytłumaczyć musiała.
Gadaliśmy dalej, a że pierwszy raz w życiu byłem z nią sam na sam i swobodny, Bóg jeden wie jakiem uczuciem napełniło się serce moje. Cóż z tego! W chwili gdym się oddawał szczęściu, wspomnienie obowiązku i przysięgi przeszywało mnie mieczami; musiała widzieć w twarzy mojej co się działo ze mną, i jak to sobie tłumaczyła, nie wiem.
Jak chwila jedna spłynęły szybko te godziny, a tyle mieliśmy przyzbieranego całem życiem do mówienia, żeby się nam nigdy nie wyczerpało... I bylibyśmy pierwszego dnia