Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

i zachować pamięć człowieka, którego imienia ledwie się domyślać możemy. Kamień grobowy pozostał: nazwisko z niego zmyły powodzie i nogi przechodniów zatarły...




„Bądź pozdrowiona starości, co mi trochę spokoju przynosisz: błogosławię ci wieku spoczynku i rozmyślań, bez którego życie ludzkie nie byłoby pełnem. Wszystko tedy dokończone, z rękami złożonemi na wystygłe piersi, siedzę otoczony grobami wśród wielkiej ciszy wieczora i patrzę jak mi słońce zachodzi... na wieki wieków!
Myślą zbierani chwila po chwili uczynki moje jak paciorki różańca i przesuwam je nawleczone wspomnieniem, modląc się i plącząc.
O biedneż to życie nasze, kiedy ja sam com je przebiegł, ledwie dziś z niego myślą pochwycić mogę kilka chwil, a gdyby mi przyszło odeśnić dzień po dniu, i połowybym go już nie potrafił przypomnieć. Wszystko przeszło, utonęło, a ocalałe reszty pływające po morzu, lada dzień fala rozkruszy na proch i drobiazgami na nieznany brzeg wyrzuci.
Kocham jednak to wczoraj moje i wspominać je lubię, choć gorzkiem mi jest, a długie dziś godziny niem tylko zajmuję i rozjaśniam. Nikomu się to pewnie na nic nie przyda, że