żywot mój a raczej część jego tylko spiszę próżniaczą i drżącą już ręką; ale to dla mnie starca jakieś zajęcie i zabawka. Zdaje mi się, że tak przebiegając życie, drugi się je raz przeżywa.. Wreszcie co robić? jak długie godziny zająć? Nie zawsze modlić się można, nie co dzień ma się ludzi i ucho powolne.
Pamiętam dobrze dom rodziców moich, którego dach dziś moich synowców pokrywa, krwią ze mną związanych, ale wiekiem i wyobrażeniami obcych dla mnie. Nie dano mi było ani żyć długo pod tą strzechą, ani tu wieku dokonać. Mieszkali rodzice moi wówczas na tym skraju Litwy, a raczej Rusi litewskiej, który się ponad Bugiem od Brześcia Litewskiego rozciąga. Strona ta pozostała dla mnie rodzinną i gdy mi się chce odetchnąć nieco i orzeźwić wspomnieniem, tam biegnę myślą, nad Bug, Szczarę i Jasiołdę. Chociażem dawno tu nie bywał, jeszcze mi ta okolica żywo przytomną cała i dziwnie piękną się wydaje. Może się to zmieniło latami, ale podówczas Brzeskie było cichym i ubłogosławionym kątem. Ziemia w niem nie wszędzie urodzajna, piaszczysta, jednak lepsza niż ku Grodnu; lasy bardzo piękne, płaszczyzna poprzerzynana to gajami brzozowemi, to sosnowemi borami, to niezmiernemi bioty, po których brzegach śliczne olszyny wznoszą
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/20
Ta strona została skorygowana.