Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/35

Ta strona została skorygowana.

Bóg dał: krupnik i kartofle najczęściej, jajecznicę z kiełbasą od wielkiego święta. Nie strojono nas i nie chuchano nad nami, a zdrowośmy i krzepko wyrośli. Między mną a bratem rok tylko był różnicy wieku, to też szliśmy w szkołach razem prawie, a że on nie miał szczególnych zdolności, często mnie łatwiej przychodziło niż jemu, bom pamięć miał okrutną. Ja też pilniej się musiałem przykładać, mając przed sobą czynniejsze życie, bo nami tak rozporządzano salva melioratione od kolebki, że brat miał pozostać przy wiosce i siostrę spłacić; a jam powinien był szczęścia i doli szukać sobie po święcie. Nie byłoto wydziedziczenie, bo mi kiedyś rodzony miał zapłacić co należało i kapitał u ks. Sapiehów ulokowany miałem dla siebie przeznaczony, ale fundum powinno było zostać przy starszym. Naówczas w młodej głowie nie postało nawet, żebym miał kiedy rodzinnej strzechy pożałować, i uśmiechał się świat, w który puścić się miałem. Brat mój znowu więcej do gospogarstwa czujący powołania, rad był także ze swojego udziału.
Nieboszczyk ojciec nasz był człowiekiem w całej okolicy wielce szanowanym i na poszanowanie zasługującym. Prosty wieśniak i hreczkosiej, ale poczciwość i szlachetność chodząca, rozum zdrowy, serce młode i cie-