Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

bom mało co czytał, owszem czyby ono egzystowała nie wiedziałem prawie; jednakże samo przez się rozbudziło się ono we mnie tak gwałtownie, a zarazem czyste i wielkie, iż mnie, rzec mogę, całego przetworzyło do gruntu. Byłoto jakby namaszczenie do żywota: w chwili przestałem być dzieckiem i stałem się człowiekiem, dojrzałem i zmężniałem, a Mierzejewski, który ze mną całe niemal dnie przepędzał, nie mógł sia wstrzymać, żeby mi nie powiedział, jak wielkiej we mnie zmiany dopatrzył. Innym ją jednak powodom przypisując, wcale się prawdy nie domyślał.
— Tażto ciebie poznać nie można — rzekł mi jednego wieczora — tak ci nasz dwór posłużył i w tak krótkim czasie! Wszyscy to obserwują i ja ci winszuję, a zdaje mi się, żem ci i ja do tego dopomógł. Otóż co znaczy otarcie się na świecie, a choć się dobrowolnie w kąt szyjesz, jakeśmy cię wytresowali!
Sam ja czułem choćby mi tego nie gadał, że wewnątrz mnie odbyła się wielka zmiana, ale to przyszło nie skutkiem chęci, ani pracy własnej, ani z wrażeń zewnętrznych, ale wprost niepojętym sposobem z dziwnego uczucia tego, które mnie opanowało. I stało się to niespodzianie, niewyrachowanie, cudownie: położyłem się spać dzieciakiem, a wstałem mężczyzną, i uczucie dla panny Barbary, nie