Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

nych obowiązków, ale czyniło się to bez namaszczenia, ze zwyczaju i bez wielkiego podniesienia ducha. Teraz znowu wielką w duszy mojej dostrzegłem zmianę, żem się nieraz zamadlał godzinami rzewnie, serdecznie poufaląc się z Bogiem i łącząc się z nim istotnie modlitwą.
Ale bo też jej przykład także na mnie podziałać musiał! Nie wiedziałem wówczas, czyli ma jakie powody błagania Boga o pomoc tak gorąco, lub jakie ukryte zmartwienia: domyśleć się tego jednak byłem powinien, tak cudownie się modliła. Na naszym dworze nie było bezbożności jawnej, ale znowu i ducha też wielkiego próżnoby szukał. Sama księżna spełniała obowiązki religijne z dystrakcją, z obowiązku, dla przykładu bez przejęcia. Byłato kobieta swojego wieku, zwolenniczka Voltair’a, admiratorka Rousseau, czytająca wiele po francusku i filozofka, ale kobieta z taktem i znajomością świata choć straciła wiarę, nie wdawała się ani w propagandę sceptycyzmu, ani się chlubiła filozofią ową, zatrzymując ją dla siebie. Znać pospolity lud za niedojrzały do niej uważała. W towarzystwie poufałem swoich przyjaciół pozwalała sobie żarcików z księży i cermonij religijnych, wszakże wiary nie wytępiała wcale, chodziła raz w rok dla decorum do spowiedzi