Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

która strona pokłoniła się szedł za tą lub za ową, w niej dobro publiczne upatrując i nie jasno się w tem przeglądając. Niczego się tem wcale nie dorobił, a choć przed sejmikami o swojego kandydata i król czasem do niego pisał i magnaci zjeżdżali się, aby go sobie pozyskać, ledwo za to wszystko dali mu starostwo pohorelskie, które stanowiło kilkanaście chatek wcale nie intratnych: ale tytuł był.
Śmieli się z niego ludzie, korzystali z jego buty, a on się nigdy nie obejrzał, że marnie życie tracił. Polityk to był tego rodzaju, co się zawsze tego jeno strachał, co sobie wyśnił, nigdy istotnego nie widząc niebezpieczeństwa. Podejrzywał wiecznie wszystkich, że pracowali dla absolutum dominium, że kuli zdradę, że kraj sprzedać myśleli. Życie jego na dworze w Siemiatyczach całe upływało na rozprawianiu o sejmikach przed niemi i po nich, na rozrywaniu się kozackiemi figlami swych dworaków i sług.
Szlachta mu nowiny dzikie zwoziła i pili a hałasowali, objadając go co wlazło. Dla tej mniemanej roli statysty, którą chciał odegrywać, wszystkiego się wyrzekł i trzymając dom otwarty, coraz dalej brnął w długi. Głowa słaba, dal się prowadzić gdzie chciano hałasem i wielkiemi słowy. Zresztą w gruncie