Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

Po jej to śmierci panna Barbara przeszła na dwór księżnej od lat młodych. Ale wierzę w to, że są istoty tak obdarowane od Boga, że same z siebie czerpiąc bez pomocy obcej do dobrego dojść mogą. Przypuścić tu należy szczególną łaskę i opiekę niebieską nad niemi, bo inaczej słabość ludzka nie podołałaby zwyciężyć złe, ku któremu ciągnie ułomna natura.
Przybycie starosty pohorelskiego, nie wiem dlaczego, wzruszyło mnie mocno i jakby przeraziło; nie był jeszcze ni razu przy mnie, choć już go obiecywano i dawniej: kolnęło mnie coś przeczuciem i nie bez przyczyny. Zaraz też wieczorem od Mierzejewskiego dowiedziałem się, że panna Duninówna, z którą znowu był już w najlepszej komitywie, mówiła mu, iż podsłuchując rozmowy poobiednej z księżną w gabinecie, dorozumiała się, że Szujski napierał się zabrać córkę z sobą. Mówił on, że dla niej wynalazł męża stosownego i że czas było wydać ją za mąż. Wojewodzicowa dopytywała się ktoby był dla Basi przeznaczony i zakrzyknęła głośno dowiedziawszy się o nim, ale panna Duninówna nie dosłyszała nazwiska. Miała mu księżna przekładać, że tu lub w Warszawie lepszą daleko partją wyrobić może dla krewnej, ale starosta poborelski stał przy swojem ostro.