Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/79

Ta strona została skorygowana.

dzie; cóż tedy robią, żeby sobie z niego scenę wyprawić? Oto z wieczora prawią mu o rozbojach, jakie tam na dwory trafiały się różnemi czasy napaści w sąsiedztwie. Wszyscy w zmowie, ten i ów niebywałe opowiada. Dalej z latarką powiedli sędziego do skarbca i zostawili z pacholęciem, któremu kozactwo też tem głowę nabiło. Sędzia był dosyć ciężki i otyły.
Ledwie się rozpasawszy legł, słyszy hałas, do drzwi bicie i strzały; a ot drzwi łamią, jacyś ludzie z zasmolonemi twarzami wpadają, pacholik na piec się chroni, a sędzia nie mając gdzie, bo izba była naga, cztery kąty, a piec piąty: w ciemny zapiecek. Tu że przestrzeń szczupła, a on był gruby, tak się ze strachu zapakował w dziurę, że gdy go tam odpytał Szujski, niby z odzieżą przychodzący, piec rozbijać musieli, bo wyleźć nieboraczysko nie mógł i śmiertelnie ten żarcik odchorował.
A to była Szujskiego zabawa, najmilsza te bajki kozackie, jak je tam nazywali, i nie było dnia, żeby ich nie okazywano; niektóre powtarzając często, inne coraz inwentując z wielkim dowcipem, lub przerabiając z bajek gminnych.
Jeden był szczególniej Sereda kozak stary, miał do tego umysł tak usposobiony, że