Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

Sapieżyńskim. Kobieta być miała dobroci anielskiej i łagodności wielkiej, a piękności cudnej. Niedługo żyła z mężem i zakrótko, żeby go przerobić. Po jej śmierci odbolawszy ciężko i ustawicznie usiłując się rozweselić, takim się stał, jakeśmy go widzieli. Były tylko dni niektóre w roku żałobne, rocznica wesela, zgonu żony, które od rana do nocy w czarnej sukni w kościele siemiatyckim przepędzał na modlitwie. Na intencją za duszę pani i on i cały dwór pościł i modlił się, surowo te rocznice obchodząc; ale nazajutrz szaleńsze jeszcze zabawy i owe kozackie komodje, i termedje, i sejmikowe perorowania powracały.
Ojca też nieboszczyka przyjaciela mego, pana podkomorzego dobrzem znał i często widywał, a był takim właśnie, jakim go syn opisuje: gospodarz zawołany nie dla grosza, ale dla pracy i dla tego, że powołanie swe lubił, a nad nie piękniejszego nie znał. Człek rozumu wielkiego, stateczny i surowy. Nieraz my z Kuzawki jeździli na św. Marcina do nich, bo to były imieniny jego, i ludzi się tam dużo zbierało. A radzili się go często w rzeczach różnych, bo był głowy jasnej i miał to do siebie, że drugi lat dwa myśląc tak nie objął byle czego, jak on odrazu. Szedł wprost do dna i wskazywał ci, gdzie