Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

W życiu ileżto razy człowiek do kogo się przywiąże, uczuje dlań afekt i radby mu jak najlepiej; ale trudno temu uczuciu całkiem się zaraz poświęcić i ono przedewszystkiem piastować. Najczęściej człowiek je zachowuje, wcale się niem nie wiążąc i nie stosując do niego innych czynności, tak aby ku niemu miał inne sprawy swe kierować i one mu poświęcać. To pobieżne widzenie panny Barbary w Kodniu, koleją zwykłą rzeczy ludzkich nie powinno też było mnie ani tak zbytecznie wiązać, ani ciągnąć ku niej, ani mi życia zamącić. Takem to sobie sto razy mówił, gdy mi uparcie na myśl przychodziło, żeby się do Siemiatycz przybliżyć i żem żadnego prawa do opieki nad nią nie miał i żem śmieszny był sobie i drugim, lecąc za osobą, do której ledwie w życiu przemówić miałem zręczność, a ona wedle wszelkiego podobieństwa, musiała być względem mnie całkiem obojętną. Pomimo to rozsądne rozumowanie i różne perswazje własne, wpiła się we mnie ta myśl tak uparcie, żem się jej obronić nie mógł, jakoby koniecznością dla mnie być miało rzucić wszystko, a na miejsce, kędy los powoływał, pospieszać. Widziałem całą śmieszność pozycji mojej i dziwactwo, czułem, że inaczej mi o życiu myśleć wypadało, opierałem się sam sobie,