Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

że wprędce skończy się panowanie Zabokrzyckiego, bo ciągłe nudził, aby długi płacić, procesa kończyć, majątków część oddalonych sprzedać, gdy księżna właśnie inaczej całkiem chciała. Więc na włosku już wisiał i wiedząc o tem mało się troszczył, do ostatniej godziny swoje robiąc. Bywało poufnie wieczorami stęka przedemną i mawia: „nie długo ja już tu będę popasał, mospanieńku; oni myślą, że za ich kiepskie honorarja człek przekonanie i sumienie sprzedać powinien i dziwią się, że złej sprawy popierać nie chcę. A co mi tam mospaneńku! popsuci ludzie, ja ich nie poprawię i sambym się zamazał; niech sobie czynią co chcą, bym rąk w to nie maczał.“
Otóż ów Zabokrzycki wchodzi do mnie z listem w ręku na górkę. Sto razy się to trafiło, że do mnie przychodził z papierami, żebym mu je przepisywał; ale teraz jenom okiem rzucił na kartę, tknęło mnie coś choć litery jednej nie widziałem, że to o mnie chodzi i zerwałem się gdyby ukropem polany.
Widzę stanął zmieszany cofając się, a ja nie czekając, mówię mu:
— Czy do mnie?
— Tak, do waści mospaneńku — ale miej rozum i pomiarkowanie — Bóg wie co i kiedy czyni, z jego ręki wszystko przyjąć potrzeba.