dzenia lub gawędki z arędarzem, starozakonnym Juchimem Moszkowiczem Rejzą, żydem wielce wziętym, o którym zaraz powiemy obszerniej, bo mu się słusznie należy szczegółowy rysopis i biografja.
Teraz jeszcze powrócimy do karczmy; karczma bowiem również zasługuje na uwagę. Jużeśmy napomknęli, że to był budynek stary i trochę w ziemię wklęsły, z okrąglaków sosnowych sklecony i dranicami pobity. Czas kościstą swoją dłonią w ziemię go powoli wtłaczał, tak że okna z jednej strony już prawie się z darniną równały. Ściany niczem nie oblepiane i nie bielone, miały tę smutną barwę szarą, która właściwą jest wioskom Polesia i części i Litwy. Nic weselszego tynku nie błyskało na tej ciemnej budowie, nawet kamień od dymu był poczerniał. Ogromne wrota, nadwerężone i na jednej tylko zawiasie wiszące, wpuszczały do środka, i z sieni dopiero, zarzuconej saniami, wozami, drwami, poprzedzielanej w obórki i komórki, wchodziło się do wielkiej izby karczemnej.
Izba ta otoczona ławami, bez podłogi, z piecem ogromnym, z drugim obok do chleba, z bondurem do oświecania łuczyną w zimie, okopcona, czarna, z oknami pozaklejanemi i zasmolonemi, w znacznej części służyła za skład sprzętów Juchimowi. Sprzęty to były choć bardzo potrzebne, choć wielce malownicze, wcale jednak nie wytworne i nie kosztowne. Zaraz odedrzwi stała, jakby na straży, przysadzistych kształtów kadka, dalej stępa, dalej tarczany różnych rozmiarów cisnęły się w kąty, a na nich jeszcze leżały pierzyny, worki, węzełki i tajemnicze gałgany, których przeznaczenia i wartości nie każdy mógł odgadnąć. Ławy, stół, żelazny lichtarzyk u pułapu, obszerne schronienie zimowe ba-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom I.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —